Feministki zacierają ręce, bo chłopy zaczynają się chwalić, że potrafią gotować. Nie Okrasę i Makłowicza mam na myśli, ale polityków. Wyjątek stanowi Lech Wałęsa, który oświadczył, że odkąd żona,Danuta wydała książkę, to nie ma mu kto posmarować masłem kromki chleba. O jajecznicy i „ziemniakach w mundurkach” nie wspomniał. No, ale były prezydent nie musi już niczego udowadniać. Swoje miejsce w historii już ma i takie szczere wyznanie mu nie zaszkodzi. O gdańskim lotnisku, nie wspomnę.
Musi natomiast ciągle udowadniać i „uwodzić” – Janusz Palikot. Od dłuższego bowiem czasu notowania jego Ruchu pikują ostro w dół. Są tygodnie, że „pomarańczowe pospolite ruszenie” miałoby – według sondaży – kłopoty z wejściem do parlamentu. Palikot tak się przejął swoją nową rolą, że nawet na billboardach zapewnia, że ma „przepis na Polskę”. A jako że jest zwolennikiem kuchni wegetariańskiej, to pewnie ma na myśli przepis na „groch z kapustą” lub „wegetariański bigos”. Jaki mógłby wyglądać przepis na taki „bigos”?
Spróbuję zaimprowizować:
- 1 kilogram antyklerykalizmu
- 1 kilogram populizmu
- 2 kilogramy bufonady
- ½ kilograma przemielonego socjalizmu
- 50 dag „antykaczyzmu”
- 50 dag „PO-owskiej urazy”
Przyprawy : sproszkowane „nadmiernie rozdęte ego” , „tęczowe curry”. Sól i cukier – do smaku.
Sposób przyrządzenia:
Wszystkie składniki poszatkować i wrzucić do kotła. Najlepiej piekielnego. Gotować tak długo, aż się rozgotują do cna i będą tworzyć jedną, nierozpoznawalną masą.
Podawać na ciepło potencjalnym „smakoszom”. Licząc na to, że nie zorientują się z czego przyrządzono „bigos”. W takich ilościach – aż im się przeje!!
Ps. Leszek Miler powiedział niedawno, że w kuchni – „soli z cukrem się nie łączy”. Nic bardziej mylnego, czego powyższy przepis na „bigos a’la Palikot” – i nie tylko – jest najlepszym dowodem.