Innym zostawiam ocenę jego pontyfikatu. Dla mnie, tak jak w przypadku JP II, jest ważne, że pod koniec swego życia papież pokazał chrześcijanom, że cierpienie jest także elementem tego co nazywam “świadectwem cierpienia w Chrystusie”. Bo, każdy chrześcijanin to “martyras” – co po grecku, oznacza świadek. Zaś martureo tzn. być świadkiem, składać świadectwo. A do tego, wierzący w Jezusa zostali powołani.
Motto:
“Panie bądź pochwalony przez naszą siostrę-śmierć cielesną,
której żaden człowiek ujść nie zdoła….,
Błogosławieni ci, Którzy odnajdują się w Twojej świętej woli”.
(św. Franciszek z Asyżu, “Pieśń słoneczna”).
Nie bez kozery zacząłem felieton od fragmentu “Pieśni Słonecznej” jego “imiennika”, w znaczeniu, imienia papieskiego. Bo to ono naznaczyło jego postępowanie w ciągu całego pontyfikatu. Ubóstwo osobiste. Pokorę. Skromność. Wyrzeczenie się luksusów i przywilejów związanych z godnością Biskupów Rzymu. One definiowały jego posługę kapłańską i papieską i sprawiały, że stał się bliższy wszystkim, biednym tego świata. A zwłaszcza tym, z Ameryki Południowej i przede wszystkim, ukochanej Argentyny, która od wielu lat nie może sobie poradzić z gigantycznym kryzysem gospodarczym i rosnącym ubóstwem.
A pod koniec swej ziemskiej pielgrzymki, jak “nasz” papież, Jan Paweł II, pokazał światu, że w cierpiącym człowieku jest ogromna godność. Był z każdym przykutym do łóżka, w szpitalu lub cierpiącym w ciszy. Co nie znaczy, że gloryfikował cierpienie. Z jednej strony wzywał do okazywania pomocy, wszystkim cierpiącym. Z drugiej, zaświadczał o swojej wierze, w Chrystusa zamęczonego na krzyżu i zmartwychwstałego.
I choć, dzień odejścia, śmierci, jest dla najbliższych, dniem smutnym. To dla nas, chrześcijan, jest momentem powrotu do Domu Pana. Dniem radosnym, – “albowiem po raz wtóry, śmierć im krzywdy nie uczyni”. (św. Franciszek z Asyżu, “Pieśń Słoneczna”)