Wyobraź sobie taką sytuację. W radiu, gdzieś w Algierii, Iraku czy Iranie albo innym kraju muzułmańskim, słyszysz jak prowadzący audycję opowiada dowcipy o pijanych Polakach. Wkurzyłoby cię to? Zabolało?
Jasne, że tak. Może nawet puściłbyś „wiąchę” o „brudnych Arabach, których Zachód musi ucywilizować”.
Tego co za chwilę przeczytasz nie musisz sobie wyobrażać, bo to się naprawdę wydarzyło. Kilka dni temu, w paśmie porannym RMF FM dwójka prowadzących opowiadała sobie dowcipy o strojeniu choinki.
Jeden z nich brzmiał tak – „Można ubrać choinkę po islamsku, w bomki”.
Śmieszne? Dla ciebie może nie, ale dwaj prowadzący zarechotali z tego „żartu” jak żaby w bagnie. Powiesz, to tylko durny dowcip, dwóch głupich dziennikarzy. Można i tak to potraktować zwłaszcza, że podobnych w Internecie, po polsku jest wiele. Jak choćby ten – „Tylko eksplozja dobra może odmienić świat – powiedział papież. Eksplozja? Dobra! Odpowiedzieli muzułmanie”. Można też spojrzeć na to zjawisko jako przejaw niechęci a wręcz wrogości do islamu i jego wyznawców. Kolejny fałszywy stereotyp utrudniający zrozumienie i porozumienie pomiędzy „nami” a „nimi”.
Zapytam cię więc, co ty wiesz o Awicennie, wielkim filozofie, poecie i lekarzu muzułmańskim albo o Al -Chuwarizmim, twórcy podstaw algebry?
Zapytam cię, czy wiesz, że to muzułmańscy uczeni przyswoili dla Zachodu osiągnięcia matematyki indyjskiej, a przede wszystkim dziesiętny system zapisu liczb zwanych dziś na ich cześć, arabskimi? Odpowiesz zapewne – tak może było w przeszłości ale dzisiaj – po ataku na nowojorskie WTC w 2001 – trzeba postrzegać muzułmanów jak „ciemnogród” dążący do zniszczenia naszej cywilizacji. Muzułmanie to terroryści, którzy nam zagrażają i jest ich w Europie coraz więcej – dodasz.
Odpowiem ci na to, że dla nich, my ludzie Zachodu, jesteśmy przedstawicielami cywilizacji śmierci, opartej na materializmie, wyzysku i braku zrozumienia dla uniwersalnych wartości islamu.
My pamiętamy zamach terrorystyczny na WTC. Tysiące niewinnych ofiar. Ich pamięć historyczna sięga dalej, do zdobycia Jerozolimy przez krzyżowców, kiedy zginęły dziesiątki tysięcy jej muzułmańskich mieszkańców. Pamiętają dobrze, także wszelkie upokorzenia jakie zadał im Zachód: w Palestynie, Iraku, Iranie, Afganistanie i innych krajach islamskich. Identycznymi łzami jak matki i ojcowie zabitych w WTC, płaczą matki i ojcowie dzieci zabitych w amerykańskich bombardowaniach w Afganistanie, Iraku czy Libii.
Krew i łzy nie mają narodowości. Tylko, że „na scenie świata my, ludzie Zachodu, jesteśmy jedynymi bohaterami i jedynymi widzami, tak więc w naszych telewizorach i gazetach widzimy jedynie nasze racje, czujemy nasz ból.”(T.Terzani, „Listy przeciwko wojnie”).
A chodzi o to, abyśmy poznali ich racje i zrozumieli ich ból tym bardziej, że w Europie jesteśmy już sąsiadami.
Wiem, że trudno pojąć islam, ogromną i niepokojącą religię z historią pełną okrucieństw i krwi (zresztą podobnie jak w chrześcijaństwie).
Nie mamy jednak wyjścia, jeśli nie chcemy się nawzajem pozabijać. Może najwyższy czas by wzajemnie się poznać?